sobota, 16 listopada 2013

Jak stać się sławną?

Dobry wieczór;)

Pogoda jest straszna, więc czytam "Zbrodnie i karę", bo mi się jej zachciało, piję zielono herbatę, zajadam się przypadkowo znalezionymi przekąskami. Zrobiłam też kilka ważnych rzeczy. Uczyłam się matematyki z siostrą- z przerażeniem stwierdziłam, że sporo zapomniałam, ale pocieszyłam się tym, że szybko sobie wszystko przypominałam;]

Dokończyłam miejsce na mój literacki projekt- a było ciężko bo mam taki nastrój, że ciągle jeszcze jest coś nie tak. Mianowałam na drugiego administratora Lidkę. Wymyśliłam temat turnieju. Nie miałam weny do napisania strony startowej, więc odłożyłam to na później.

Zrobiłam spaghetti.

 A mama miała imieniny, od jakiegoś czasu rozmawiają o zakupie motoru i wielkich przygodach. Więc pomyślałam, że krata i romans na motorze będzie ok.


Swoją drogą to nieźle się wycwaniła- obchodzi imieniny i urodziny zawsze tak, że każdy chcę ją prezentować ^^

Mam dużo do napisania, ale nie dziś. Wracam do lektury.

Zapomniałabym: http://cackozdziurka.wordpress.com/
tylko oczywiście nic tam jeszcze nie ma.

piątek, 1 listopada 2013

Spojrzenie za siebie

Dobry wieczór.

Parę dni temu mama zażyczyła sobie gruntowne porządki przedświąteczne. Co w rozumieniu mojej mamy oznacza dla innych, właśnie świąteczne porządki. I stało się.
Zaczęłam otwierać szafki i szuflady. Posortowałam makulaturę na tą którą już mogę wyrzucić i taką do wyrzucenia której jeszcze nie dorosłam. Tony kserówek i notatek, teczki, teczuszki, skrzynki pudełka. Wiele razy tego dnia wykrzykiwałam "Boże! Szukałam przecież tego wieki całe!". Wszystko szło całkiem sprawnie i nawet zabawnie. Dopóki nie zabrałam się za porządkowanie starych płyt. Sprawdzałam wszystkie nieopisane. I wpadłam.

Jakieś trzy lata minęły już od czasu, gdy postanowiłam odkreślić przeszłość grubą krechą i o niej nie myśleć (nie sposób mi nie wspomnieć, przy takim wyrażeniu o Mazowieckim, ale on z moją decyzją nie miał nic wspólnego). Co byłam w stanie to wyrzuciłam, nie naprawiałam niczego w ogniu nerwów spalonego, a resztę zaniosłam na strych obiecując sobie, że i tego kiedyś się pozbędę. Życzyłam sobie zapomnieć, ale na to byłam wtedy jeszcze za słaba. Dzisiaj przez przypadek dowiedziałam się, że jednak w końcu osiągnęłam swój cel.
Stara płyta z milionem zdjęć i filmików stała się świadkiem narodzin nowej myśli i świadomości prawdziwych zmian. Odkryłam dzięki niej jak bardzo wydoroślałam i że naprawdę większości tych rzeczy zapomniałam. Po drugiej stronie medalu wypisany jest jednak fakt, że w niepamięć poszły dobre i miłe chwilę, bo nie sposób jest zetrzeć bólu i żalu wypalonego boleśnie w sercu. Ha. Z nostalgią oglądałam nasze zabawy, nasz szczęśliwy czas. I dopiero teraz, gdy o tym piszę robi mi się ciężko i łza kręci się w oku. Dopiero teraz.
Pierwszy raz w życiu spojrzałam na tą odległość jaka jest między punktem, w którym znajduję się teraz, a tamtymi czasami... dzieciństwa. Bo nie mogę już temu zaprzeczać, nie mogę ciągle się okłamywać. Chociaż bardzo tego nie chciałam, dorosłam. Powinnam przeprosić siebie z tamtych lat za to, że ją zawiodłam.



**********************************************************************************

Praca wre. Wracam od przyszłego tygodnia do życia, bezwzględnie. Zrobiłam listę prezentów bożonarodzeniowych ;D przygotowałam projekty, zrobiłam wykaz cen, jeszcze potrzebuję wybrać się na zwiady po moich ulubionych sklepach. Nie miałam jesieni, więc nie pozwolę zimie przeminąć na smutnych, samotnych wieczorach. O nie, Zimo drżyj!


piątek, 25 października 2013

Zły dzień

Mam zły dzień, trwa on już jakieś trzy dni. Jestem w trakcie jedzenia obiadu, pierwsze danie kawa, drugie danie jabłko (hahaha, że niby dieta;>), deser tabliczka czekolady. Tak, cała, zostały już dwa kawałki. I wcale nie czuję się lepiej.

Czuję się niesłuchana, może jest to spowodowane zbyt długim życiem poza światem. Nie chodzi o to, że samotność mi doskwiera. Jestem jedną z tych okropnych istot, które dobrze się czują same ze sobą. Walczę z tym, serio. Mam tylko okropne poczucie, że moje życie dzieje się bez mojego udziału. Ważne dla mnie rzeczy, wydarzenia, w których mam współuczestniczyć kontynuują swoją misję beze mnie. Nikt na mnie nie czeka i nie wydzwania, żeby zapytać mnie o zdanie. Wydaje mi się, że nie mam do powiedzenia nic, co mogłoby być przez innych wysłuchane i zrozumiane. Złości mnie fakt, że chciałam brać udział w procesie twórczym, a przyjdę na gotowe. Nie chciałam przewodzić, nie chciałam walczyć o góry, chciałam tylko włożyć kawałek siebie w coś co czuję jako ważne dla mnie.

Jesień też poleciała sobie ze mną w kulki. Piękny i ciepły był październik, prawda? Tak, widziałam przez okno, słyszałam w telewizji. Tak, tak, w tamtym roku nie udało się dostać słońcu do nas jesienią, więc prosiłam i czarowałam, żeby w następnym roku... aaahhgr. Cieszę się, że tego roku jesień jest taka piękna.

Wycieka ze mnie złość, żal i jad. Jestem okropna. Naprawdę mogłam to przewidzieć, spodziewać się, że tak będzie, jakoś się przygotować. Tylko jak. Kiedy dzieje się w moim życiu parę ważnych spraw, potrafię skupić całą swoja uwagę, razem z emocjami i uczuciami nad tą najistotniejszą. Wyłączam jakąś część siebie, która w tym czasie nie ma prawa się odzywać i dawać o sobie znać, nie jestem samobójcą. Niestety nie osiągnęłam jeszcze poziomu, na którym odesłane w ciemne zakamarki mnie samej uczucia po jakimś czasie znikają. Czekają tam na odpowiedni moment. Sklejają się jedno z drugim, rosną, pęcznieją jak gąbka powoli nasączana wodą. Stają się w końcu tak ciężkie, że gdy tylko dojrzą maleńką szparkę, lekka rysę, na przykrywającej je powłoce, z całą siłą zjednoczonych żalów i cierpień uderzają. I wtedy robię się ciężka, próba stanięcia w obronie samej siebie i odepchnięcie tego strasznego uczucia powoduje, że jestem drażliwa i podirytowana. Zachowując resztki zdrowego rozsądku szukam cichego kąta, gdzie chowam się przed ludźmi, aż doprowadzę się do porządku. Ciągle walczę, bo gdy je uwolnię będę taka słaba, nijaka i opuchnięta...

Tworzę stroik na odstresowanie. Wyjęłam stare świece z "kosza świec", poszwendałam się po podwórku, a teraz siedzę na podłodze i zamierzam coś stworzyć.  Jak mi się uda, pożyczę aparat i się pochwalę. Jak mi się nie uda, nie było tematu.


 dzień później:



 liście miały opadać, ale zrobiły się suche i sztywne. Głupie liście.

wtorek, 22 października 2013

Trudne wybory

Dzień dobry!

Jak obiecałam wzięłam się z pełną parą za pracę. Czytam sporo w temacie projektu pierwszego, zbieram ekipę do projektu drugiego. Zbieram i terroryzuję, żeby wzięli się w końcu za robotę;p
Tworzę też miejsce, gdzie będziemy publikować swoje twory.

Zachwyca mnie jak wiele człowiek ma czasu, gdy nie pracuje. Już od daaawna zapomniałam jak to jest. Wcześniej mój dzień był zawsze sprawiedliwie podzielony między uczelnię, naukę i pracę. Wpadłam w wir zarabiania pieniędzy, zachwyciłam się samodzielnością... i pogubiłam wartości. Oczywiście, nie zamierzam cofać się do tyłu i stać się od nowa całkowicie od kogoś zależną. Jednak muszę zwolnić z dodawaniem sobie godzin pracy, by mieć więcej pieniędzy, które później wydaję na, naturalnie wspaniałe i ważne, ale nie niezbędne rzeczy. Przygotowuję się psychicznie do tego, że trochę teraz zubożeje (żegnajcie kawki, słodkości, ciuszki... buty... aaaa;( ) materialnie, w zamian zainwestuję w przyszłość. Skupię się całkowicie na studiach, skończę projekty badawcze i pięknie zaliczę sesję. Zajmę się pasjami, by nie zgorzknieć i powrócę do korzystania z życia. 
Zdaje sobie sprawę z tego jak może brzmi to nierealistycznie w ustach młodej osoby, szczególnie, że wielu jest takich co to studiują i pracują. Rozglądając się po znajomych widzę, że jednak praca dorywcza może całkiem łatwo wciągnąć w czarną dziurę łatwych pieniędzy stając się numerem jeden na liście priorytetów. Ludzie zawalają studia, albo całkowicie skreślają je z listy życiowych spraw, by piąć się po mocno ograniczonej drabinie pracy dorywczej. Nie oceniam, nie potępiam, nawet bardzo dobrze to rozumiem, bo żyłam w tym świecie myśląc sobie, że jest świetnie. Obudziłam się teraz i zdecydowałam, przecież wybrałam swoje studia z pasji i chcę je kontynuować, żeby to one kiedyś były  moim magicznym źródłem.

Poza tym wstawiłabym i pochwaliłabym się zdjęciami placków z jabłkami, które stworzyłam w chwili natchnienia-> nie znoszę żadnych placków, a te nawet mi smakowały:D, ale nie mam aparatu, bo na cudownej włoskiej wycieczce skradziono mi go:(


niedziela, 20 października 2013

klik klik klik

klik klik klik
nananannananannanana
od godziny siedzę nad klawiaturą, nie mam pojęcia jak zacząć. Heh, zawsze mam problemy z rozpoczęciem. Dokładnie tak samo jest jak piszę. Każda jedna z moich bazgroł ma pewnie więcej początków niż treści.

Chcę coś przekazać, chcę napisać, że nie było mnie tu z kilku powodów. Zachorowało moje ciało, moja dusza też nie czuła się najlepiej. Ktoś mi powiedział, że mój organizm chciał mi coś przekazać, więc powinnam go posłuchać. Postaram się to zrobić.
Swoją drogą jestem świadkiem całkiem ciekawego zjawiska. Patrzę jak zabliźnia się rana na moim brzuchu i jednocześnie czuję jak goi się moja dusza.
Chcę jeszcze przekazać, że od ostatniej wizyty zmieniłam się. Brakuje mi jeszcze słów, by zdefiniować tę transformację. Przestałam czuć się samotna. Zrozumiałam, że samotność to coś co tworzymy sami, bo przecież świat dookoła mnie samotny nie jest.
Chciałabym przekazać, także, że podjęłam decyzję i już nie chcę się cofać, postanowiłam wprowadzić swoje plany w życie. Za dwa tygodnie chcę, żeby było widać już pierwsze efekty mojej pracy.
Chcę jeszcze oświadczyć, że zamierzam zmienić świat.





Zmierzam do końca korytarza tej stagnacji.

niedziela, 28 lipca 2013

Dobrze, że pada

Dobrze, że dziś pada deszcz. To w sam raz pogoda po długim i smutnym dniu, który był wczoraj. Nastała zmiana, której się nie spodziewałam. Życia nie da się przewidzieć, nie można w całości ocenić zachowania drugiej osoby, nawet jeśli myślisz, że ją bardzo dobrze znasz. To zbyt okrutne, że tak nagle i bez ostrzeżenia dociera do nas prawda, która wcale nie była ukryta- to my byliśmy ślepi. 
Przeznaczenie zmieniło tor, ścieżka po której szłam stała się zbyt wąska jak dla dwóch osób, idących obok siebie. Mijane miejsca są symbolami. Historia zamyka się w kompozycyjnej klamrze, tylko oddźwięk części końcowej jest odbiciem widzianym w krzywym zwierciadle początku. Pewnie lepiej by było gdyby sequel zmienił się w prequel.

...

Oczywiście cokolwiek by się działo nie zaprzestanę realizowania pomysłów. Pierwszy wjechał już na odpowiednie tory, czekam tylko na znak LIL, by móc go rozpędzić.

Od przyszłego piątku zaczynam też ciężką pracę. Gdy tylko złapię kilka zasłużonych dni wolnego zajmę się i drugim pomysłem.

...

Droga przeszłości!

Cokolwiek sobie myślisz i planujesz zrobić, jakiekolwiek słowa chesz mi przekazać musisz wiedzieć, że nie jesteś mile widziana na mojej obecnej drodze. Nie rozumiem dokąd zmierzasz, ale nie istnieje możliwość bym się odwróciła i do Ciebie podeszła. Przykro mi. Kimkolwiek teraz się stałaś, Doroga Przeszłości, ciągle masz moc, choćby nawet jej resztki, która jest wstanie poćwiartować moje serce i skurczyć mój umysł. Wczoraj odebrałaś mi, a raczej uświadomiłaś, że nigdy nie oddałaś, ostatniej nadziei, która mogłaby mnie zmusić do pójścia na kompromisy. Nie mam pewności, czy wynalezione przeze mnie antidotum zadziała, gdy odległość się zmniejszy, dlatego zostań tam gdzie jesteś i idź tam gdzie chcesz. Beze mnie, Droga Przeszłości.

piątek, 26 lipca 2013

Ruszam z buta

oj oj oj oj

Czuję nadchodzące zmiany. Wielkimi, naprawdę wielkimi krokami. Jednocześnie nie mogę się doczekać i odczuwam niepokój. To oczywiście całkiem naturalne, ale trochę dużo ostatnio pracuję co odbija się na mojej koncentracji. Gdy brak mi skupienia, zaczynam popełniać błędy, robić i mówić głupoty. Podaję złe numery konta, mówię Pani, że ta sukienka jest naprawdę unikalna.... ahgr. Muszę się poukładać.

Zupełnie się tego nie spodziewając wygrałam strój kąpielowy;D

Strój jest superaśny, ale niestety nie strój czyni smukłe ciało.... ;( powieszę go sobie nad lodówką, włożę do portfela, khi, to musi coś dać, muszę panować nad swoimi odruchami rozpieszczania się.

Dostałam drugą pracę  na TTSR, jest dosyć ciężka, są długie zmiany i męczące warunki, ale co to dla mnie, wiem, że mi się to opłaci, że nie pójdzie na marne moja ciężka praca i to mnie napełnia motywacją.

Skończyłam trylogię Murakamiego i nie mogę przeżyć tego PAPIEROWEGO KSIĘŻYCA. Kochany Panie autorze, uwielbiam Pana abstrakcyjny sposób tworzenia historii i czuję się dumna z tego, ze potrafię nadarzyć za Pana tokiem myślenia... albo Pan robi tak, że tylko mi się wydaje, że potrafię to zrobić.
Tylko proszę Pana, ja nie jestem usatysfakcjonowana, że pozostawił mi Pan, aż tak wiele niezamkniętych spraw, o których zakończeniu zadecydować mam sama. Lubię Pana szczególnie niezwyczajne rozwiązania.

Teraz przerzucam się na coś lżejszego dla moich nerwów, dlatego położyłam przy łóżku "Pierwszych władców Japonii".

Korzystam z wolnych wieczorów i chadzam do kina. Iluzja była superaśna, chociaż bardzo amerykańska i typowa, Dziewczyna z Lilią była piękna, ale trudna i ciężka.

Co by tu jeszcze wyrzucić z głowy... próbuję się opalić w krótkich przerwach między pracą, ale zbyt szybko mi się to nudzi, robi mi się niewygodnie i źle. Tak więc zostanę białą białowłosą w białym stroju.

....

Hi Simon, are you terrorist? 

Przeszłość mi się dobija do drzwi, w zależności od nastroju, chcę lub nie chcę jej do siebie wpuścić. Jest mi dobrze, gdy idę do przodu, nie powinnam się chyba odwracać i cofać...


wtorek, 16 lipca 2013

Dzieło myśli własnych

hm;]

To strasznie smutne, że nie miewam już wakacji. Jestem dorosłym, nieszczęsnym człowiekiem, który ma 4 tygodnie urlopu w roku i nie może ich wykorzystać wszystkich na raz. 
Ale to nic, takie życie, jakby to Lora powiedziała.

Poukładałam sobie w głowie mniej więcej jak teraz będzie wyglądała realizacja mojego planu numer jeden, któremu nie wymyśliłam jeszcze nazwy. 

Do rozpoczęcia planu muszę przede wszystkim zebrać jeszcze odrobinę śmiałości i pewności siebie. Sama determinacja i chęć spróbowania do sukcesu mnie nie zaprowadzą. Plan, szczegółowy plan jest najważniejszy.

A z innej beczki...
kya >< we wrześniu podbijam Włochy. Bilety już kupione, więc odwrotu nie ma! Łiiiii, jestem taka szczęśliwa. Cieszę się, że spotkałam kogoś kto pomógł mi rozpalić moje marzenia do takiego stopnia, że przestałam się bać. Bo ja zawsze taka jestem... tak bardzo chcę, tyle mam pomysłów, tak wiele wiary, że mogę wszystko... ale zazwyczaj o ciut za mało odwagi i pewności siebie, by ruszyć do przodu. Nie chcę, by ktoś mnie pchał na siłę, ale dobrze, gdy ktoś powie- "nie bój się, to jest dobre!". Jestem zaradnym dorosły, ale prostym dzieckiem potrzebującym wsparcia. I wierzę, bardzo mocno wierzę, że jeśli chcę to mogę wszystko.

Teraz więc muszę odpuścic sobie rozpieszczanie się cudaśnymi kawami i herbatami, przestać kupować kosmetyki i prasę...khy, ale Piza, ale Florencja, ale Morze Śródziemne <3<3<3

A jak myślicie... nie będę chyba dziwnie wyglądała w koszulce i spodenkach na złocistym włoskim piasku? No bo... nie istnieje dla mnie strój! 

W kolejnym rozdziale pochwalę się trochę ostatnimi 5 godzinami, które spędziłam w kuchni szykując mamie urodzinowe pyszności:

Babeczki z kruchego ciasta z brzoskwinią, dziadkowymi malinami i galaretką.


Francuskie ciasteczka z brzoskwinią.


I tarta z ogródkowymi poziomkami w galaretce.
To co, kto mnie bierze za żonę?;p

No dobrze, wystarczy już tego, teraz idę oddychać świeżym powietrzem, pachnącym ostatnim dniem wolnego, przed strasznym, pracowitym seansem.

niedziela, 23 czerwca 2013

Ssssseeessss-jaaaaaaaa

Hejka, hej.

Dziś trochę mniej optymistycznie i równie "na szybko" jak ostatnio. Mam potrzebę napisać o kilku rzeczach, które mnie ostatnio spotkały i myślach które wpadły mi do głowy. Na ten moment muszę się jednak powstrzymać. I tak piszę tu tylko dlatego żeby się nie uczyć, a z każdą literką moje sumienie jest coraz cięższe. 


Na tapecie sesja. Ciężki to czas dla mojego ciała, ducha i mózgu. Ciało się sypie, duch przeżywa wojnę, a mózg przesilenie. Ale jestem przepełniona motywacją, a świadomość, że w tych mękach nie jestem osamotniona też działa na mnie jakoś pozytywnie. 

Przetestowałam już wiele metod "na rozbudzenie", teraz odkryłam dopalacza idealnego! Kawa (mocna) posłodzona słodkim sokiem barmańskim. Te soki wcale nie są drogie i są dostępne w REALU. Po sesji można również poeksperymentować z kawami niczym z coffeeheaven;d



A na złośliwość pogody, która dusi, zakłócając przepływ informacji między wzrokiem (czytanymi treściami), a mózgiem mam takie lekarstwo:
 Odrobinę boli tylko od niego kark, ale kto bym się tym przejmował, gdy misją jest wydobycie ostatniej, pysznej, zimnej kulki?


Wszystkim ludziom, którzy wiedzą czym jest sesja przesyłam gorące pozdrowienia. Łączmy się! (no dobra, Licencjaty też mogą się podłączyć;p)


P.S. A na dobranoc mały bonus, znalezione w "moim ulubionym sklepie (i mamy)", piękna skarbonka, bez dziurki do wyciąganie pieniędzy- do pokonania tylko otwieraczem do puszek, którego nie mam^^
Ta jest na fundusze na "Dziką podróż do Raju".






No i jeszcze piosenka, która teraz mi towarzyszy;)



środa, 12 czerwca 2013

Za krótka doba

Witam, witam.

Ja tak na chwilkę, na szybko, bo ciągle nie mam czasu. Zakładam, że dopóki nie skończy się czerwiec nie będę mogła wziąć się za realizację swoich pomysłów. Nie martwię się tym, wolę poświęcic więcej czasu na coś na czym mi zależy niż robic to w przerwie między pracą, a nauką.

Chociaż gorąca wiosna zawitała... mam nadzieję, na dobre w Szczecinie, już kilka dni temu, ja dopiero dzisiaj, nieśmiało odkryłam blade jak ściana nogi i wystawiłam je na działanie promieni słonecznych. Postanowiłam odwiedzic przyjaciółkę. Przy niej zawsze byłam spokojna o swoją opaleniznę. Nie znałam bledszej od niej osoby. Lora postanowiła jednak zrobic mi psikusa. Pojechała na wycieczkę do Turcji i wróciła jako blond włosa murzynka. Szlag trafił posągową białogłową. Super.

Dni uciekają mi niebezpiecznie szybko. Wcześniej żyłam według planu zajęć. Od kiedy one się pokończyły nie mam pojęcia kiedy jest wtorek, kiedy piątek. Koszmarny w-f na 8 rano zawsze wypada niespodziewanie, a przypomina mi się o nim we wtorkowy wieczór, który zaczyna się dla mnie ok 22. A ostatnio w każdy wtorek spędzam milion godzin w pracy.

Od niedawna jestem miejską rowerzystką i staram się podróżowac na swoim cudownym juniorku, gdzie tylko się da. Podczas ostatniej wycieczki (na w-f, którego jednak nie było) odkryłam SWOJĄ IDEALNĄ PIOSENKĘ NA ROWER!



Na dzisiaj to by było na tyle, nie mam czasu na więcej rozpisywania się. Nienawidzę nie miec czasu.

A na do widzenia, jeszcze... co Wy wiecie o prawdziwym oszczędzaniu?


Dodam, że bardzo lubię swoich współlokatorów i nie ma nic złego w tym, żeby się trochę z nich pośmiać ;) P.s.słomki są z McD.


P.S. zapomniałam pokazac jak Lorykot, zareagował na widok moich nóg:

 Pozdrawiam Kota.

f

f